SukcesTwojejFirmy.com

Na tych stronach czytasz tylko stare zapisy - ten blog zostal przeniesiony ostatnio na strony SukcesTwojejFirmy.com.

UWAGA! Ten blog zostal przeniesiony!
Kliknij tutaj i odwiedz nowy blog >>>

poniedziałek, marca 21, 2005

Wypychanie z rynku

Na ogol jak potrzebuje cos do domu, to najpierw wale do Wal-Marta. Moze juz dotarl do Polski - jak nie, to dotrze z pewnoscia. To najwieksza na swiecie siec sklepow - domow handlowych "ze wszystkim". Wal-Mart wyrobil sobie mnostwo wrogow, bo gdzie nie wybuduja tego swojego kolosa, to zabijaja konkurencje. A potrafia byc ogromnie konkurencyjni, bo to tak wielka firma, ze ich stac na podbijanie cen (ty jako mala firma NIGDY nie staraj sie o to, by konkurowac cenami, bo dla malej firmy to gwozdz do trumny!).

Ale bija konkurencje nie tylko cenami. Maja tez na ogol swietna obsluge. Zawsze juz przy drzwiach stoi pracownik, ktorego zadaniem jest tylko usmiechanie sie, mowienie dzien-dobry, podsuwanie wozka na zakupy -- pyta tez, czego szukam i czy wiem gdzie to znalezc. Niby prosta rzecz. Jak nie wiem gdzie to jest, to z usmiechem od razu mi wskazuje dokad isc -- a to sa wielkie wielkie sklepy, wiec to naprawde pomaga. Dzieci dostaja przy wejsciu lizaki. No wiec zaraz od wejscia czuje sie jak osoba mile widziana... a to wplywa na samopoczucie i na to, ze chce tam zostac i kupowac. Taki niewielki naklad finansow ze strony firmy, a tak wiele przez to zyskuja.

Madre podejscie, prawda?

Ostatnio jednak nie mialam czasu zeby jechac do Wal-Marta, ktory jest jakies 15 minut jazdy ode mnie a potrzebowalam szybko kupic radio z magnetofonem, wiec poszlismy z mezem do K-Mart. ktory jest tuz tuz - sklepu w innej wilekiej sieci, ktora kiedys dominowala rynkiem dopoki ich Wal-Mart nie "wykosil"...

Nikt nas tam nie powital...
Nikt nie zapytal czy wiemy gdzie znalezc co szukamy.

Lizaki dla dzieci? Zapomnij :-)

Dotarlismy wreszcie do dzialu elektronicznego i nawet znalezlismy radio z magnetofonem w sam raz. Facet, ktory nam to radio sprzedawal mial zmeczona twarz i zachowywal sie jakby nam robil laske. Poczulam sie jak w Polsce za komuny. Wskazalam mu radio, ktore chcielismy kupic - bylo zapakowane w oryginalne pudlo a ja chcialam zobaczyc jak to radio wyglada (czy nalezy mi sie dziwic? - hahahaha!), szczegolnie chcialam znac wymiary..

A on na to:

- My sprzedajemy ich tyle, ze nawet sie nie musimy wysilac, zeby te pudelka otwierac(dawno mnie ktos tak nie rozsmieszyl)

- Moze wiec sie pan tym razem choc troche wysili i to radio wyjmie z z pudelka, zeby mnie to pokazac, OK?

Oczywiscie facet malo mnie nie zabil wzrokiem, ale jakos sie powstrzymal i mi to radio pokazal. Kupilismy, ale obiecalismy sobie, ze juz nigdy nie bedziemy od nich kupowac niczego, no chyba ze absolutnie bedziemy musiec (mala szansa).

Dlaczego mnie facet tak rozsmieszyl? Bo zamiast wykorzystac sytuacje, ze maja ten swietny towar na polce zeby POZYSKAC klientow na dluzszy okres, moze nawet na zawsze, zamiast wykoorzystac by sprzedac DWA razy tyle prezentujac ten towar odpowiednio i troszczac sie o klienta, ten facet sie zadowala, ze nie musi juz zadnych pudelek otwierac i towar sie sprzedaje sam...

A pozniej placza, ze musza zwalniac setki ludzi bo ich Wal-Mart wypycha z rynku...

3 Komentarze:

At marca 21, 2005, Anonymous Anonimowy napisal...

Zgadza się. To jest typowe myślenie człowieka, który nie identyfikuje się z tym co robi. Nie widzi prostego przełożenia sprzedam-zarobię, mało tego on nie jest handlowcem, tylko marnie opłacanym stróżem. Wiele firm robi ten błąd, że nie poświęca uwagi właściwemu doborowi ludzi "na pierwszej linii". Moja przyjaciółka pracuje w firmie, która zaczęła likwidować oddziały w terenie bo handlowcy zbyt wiele zarabiali. Zamiast tego przyjęto handlowców do "centrali" na pensję i prowizję z wyśrubowanymi progami. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Też brak myślenia w kategoriach "zarabiamy razem".
Gdyby ten sprzedawca dostawał pieniądze za każdy sprzedany egzemplarz prawdopodobnie rozpakowałby nie tylko jeden ale 10 aparatów, ...a poza tym nie powinien pracować jako sprzedawca bo po prostu nie lubi ludzi i swojej pracy.

 
At marca 21, 2005, Blogger Wanda Loskot napisal...

No wlasnie, o wybor pracownikow tutaj chodzi!

Ale niekoniecznie o zarobki. W wypadku Wal-Marta ci ludzie zarabiaja tyle samo co w K-Marcie (chyba mniej niz stroze), to sa ludzie na minimalnych stawkach. Wszedzie - i w USA i w Polsce mozna wybrac ludzi z odpowiednim nastawieniem.

No i zalezy od tego takze jaki jest system. Bo te lizaki to nie z inicjatywy pracownika - to jest oparte na systemie i na doborze pracownikow, ktorzy sie nadaja do tego by dana prace robic. Wbrew pozorom nie kazdy sie nadaje do tego by witac innych z usmiechem :-)

 
At marca 22, 2005, Anonymous Anonimowy napisal...

Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam pierwszy dzien otwarcia sklepu z odzieżą przez moich rodziców. Doskonale też pamiętam jak ja jako mała dziewczynka wraz z bratem staliśmy w wejściu i wszystkim klientom, któzy wchodzili do sklepu wręczalismy po tulipamie. Oprócz tego klienci w pierwszy dzień dostali 50% rabatu na wszystko. Rodzice mieli głowe - sklep funkcjonował bardzo dobrze przez lata. :) - pozdrowienia Aneta Wójcik

 

Prześlij komentarz

<< Strona Glowna Blogu